Czym szafa bogata, tym rada ;)

Szafa schowkowa to świetny wynalazek ludzkości. Można naćkać wszystkiego sterta na stercie (łącznie z trupem, boogeymanem i kochankiem), po czym zamknąć i nie przejmować się bałaganem. Wszak powiadają, że czego oczy nie widzą, tego sprzątać nie trzeba – czy jakoś tak 😉 Od czasu do czasu miło jest coś z szafy wyłowić, choćby po to, żeby się przekonać, że wciąż tam jest. Innym razem, by sprawdzić, czy aby na pewno to nam ciągle potrzebne. I tak z pudła w szafie wyskoczyła gromadka (głównie) 30-centymetrowych produktów Mattela. Widzieliście je wszystkie, choć niektóre tylko raz. Możliwe, że część z nich widzicie tu po raz ostatni.

WWE
włóczkowe rerootki z charity shopu
Superstars
Steffi Love, Imani i Petra Lundby
Divas
Mackies
Barbie Extra i Fashionistas na wózku – moje jedyne z nowych Barbie kupione w stanie pudełkowym
Trzy gracje AA
Odzyskana Skipper i wymarzona Nia
Dwie Christie, które razem mają 3 ręce
BTS – głównie z wersji podstawowej

Powyższe towarzystwo zajmuje 35-litrowe pudło, dzieląc miejsce z paroma lalkowymi szpargałami. Miejsca mi nie brakuje (jeszcze nie), ale na niektóre lalki zupełnie nie mam pomysłu i trochę się marnują w związku z tym, dlatego możliwe, że część pójdzie w świat. Też tak macie, że czasem fascynacja lalką umiera po obmacaniu i/lub jednej sesji?

Wszystkiego najlepszego, Barbie!

Wczoraj – 9 marca 2023 – minęło 64 lata od ukazania się pierwszej Barbie na rynku zabawkarskim. Pierwowzorem lalki była niemiecka Bild Lilli, do której prawa wykupiła firma Mattel, żeby pozbyć się konkurencji. O tym, że trafili w dziesiątkę, nie trzeba nikogo przekonywać. Z czasem Barbie stała się poniekąd produktem totalnym oraz ważnym elementem kultury – lalka odzwierciedla nie tylko trendy modowe swoich czasów, ale także prądy intelektualne, czym czasem wzbudza kontrowersje. Z okazji sześćdziesiątych czwartych urodzin Barbie wygrzebałam z pudła egzemplarze, które dla mnie są kwintesencją barbiowości, czyli Superstary 🙂

Barbie United Colours of Benetton 1989
Hawaiian Fun Barbie 1990
Barbie Totally Hair 1992
Sun Sensation Barbie 1991
Barbie Glitter Hair 1993

Wydawało mi się, że mam jeszcze jedną – może przegapiłam w pudle, a może się pozbyłam? Skleroza, jak powszechnie wiadomo, nie boli 😉

Sto lat, sto lat, Barbie! Fajnie, że jesteś 🙂

Różowo-fioletowo-jednorożcowo

UWAGA! TRIGGER WARNING! Duża ilość różu!!!

Niektórzy zapewne pamiętają, jak kupiłam Sindy w najnowszej odsłonie i jak mi z nią było nie po drodze. Już dawno jej nie mam i nie tęsknię, ale za to byłam ciekawa jej dodatkowych ciuszków – a zwłaszcza jednorożcowego kigurumi, czy jak kto woli, onesie. Okazja, by je zamówić, trafiła się niedawno, a przy okazji w szafie znajdowała się lalka kupiona już kilka miesięcy temu i jeszcze niepokazana na blogu. To wszystko, razem z ubogą scenografią, składa się na ładunek różu w dzisiejszym wpisie.

Bohaterką tegoż jest Happenin’ Hair Barbie 1998. Mold Mackie, ciałko pajacyk, ubranie nieoryginalne, ale ładnie dopasowane. Włosy są w zdumiewająco dobrym stanie, zwłaszcza że lalka kosztowała grosze na eBayu. Sprzedająca zaopatrzyła ją także w dość ciekawe buty, które wyglądają według mnie na znacznie starsze od samej lalki. Są nieco większe niż typowe barbiowe, ale też płaska stopa ma nieco inne wymagania.

Kigurumi jest odrobinę za krótkie na Barbie, ale jakościowo prezentuje się bardzo dobrze, detale są dopracowane.

Sama bym takim nie pogardziła 🙂

Jakoś tak wyszło, że wszystkie posiadane przeze mnie obecnie Mackie mają kolorowe włosy (i tylko jedna w wyniku rerootu). Happenin’ Hair i Easter Surprise są z tego samego roku, co widać dość dobrze po makijażu – tylko ES udało się schować konturówkę pod szminką 😉

Simba raz jeszcze

Pozostańmy chwilę w klimatach simbowego vintage. Około roku temu kupiłam coś, czego – jak widać – długo nie udało mi się zaprezentować 😛

Dodatkowy strój dla Pamelki kupiony za grosze na eBayu przyleciał z Malty. Dopóki nie znalazłam tej aukcji, nawet nie wiedziałam, że w ogóle istniały takie zestawy – podobnie jak w przypadku Steffi. Póki co, ubranko zostanie przypięte do kartonika. Jest jeszcze coś, czego do tej pory nie pokazałam.

Pamelkę z powyższego zdjęcia dostałam swego czasu od Ewy ( ❤ ). Miała na głowie smętną kępkę oryginalnego włosia i prosiła się o reroot. Postanowiłam sprawdzić, jak na takiej małej głowie wypadnie reroot włóczką i wyszła taka jakby Arielka z dredami 😉 Trzeba przyznać, że taką małą objętość pokrywa się błyskawicznie. Reszta jest kwestią gustu 😉 Pamelka miała na sobie czerwone rajtki, a sukienka (z serii Paris zresztą) była dodatkiem do jej koleżanki kupionej w zeszłym roku.

Zdjęcia robiłam dużym obiektywem w ramach dalszych testów. Chyba lepiej spisuje się przy większych gabarytach. Chciałam w ten weekend zabrać którąś z lalek na dwór i porobić mój ulubiony rodzaj zdjęć – lalka w kwiatkach. Niestety pogoda nie dopisała :/ W taki dzień jak dziś człowiek wybitnie docenia dach nad głową, gdzie jest mu ciepło i gdzie może gromadzić swoje ulubione pierdółki…

Miłego nowego tygodnia wszystkim! 🙂

Dessous

Pamiętam, jak swego czasu Simbowe Steffi Love i Pamelę Love można było dostać w niemal każdym kiosku. Sama swoją Pamelkę kupiłam w osiedlowej kwiaciarni. Nie przypominam sobie za to dodatkowych zestawów z ubrankami dla tychże. Tym bardziej ucieszyło mnie, kiedy na eBayu pojawił się zestawik bielizny za symboliczną kwotę – wszak to już artykuł kolekcjonerski.

Robiąc zdjęcia, myślałam sobie, że dzisiaj taka zabawka już by nie przeszła. Jedni wyliby o „seksualizacji dzieci”, a drudzy o „uprzedmiotowieniu kobiet”. Wszak w dzisiejszych czasach już nikomu nie mieści się w głowie, że nie wszystko musi być podszyte ideologią. Na zestawik trafiłam wyszukując towary pod hasłem „Barbie vintage”. Ponieważ moja barbiowa kolekcja składa się głównie z Superstarów, współczesne ciuszki nie bardzo im służą. A jak już znalazła się bielizna, modelki nie trzeba było daleko szukać. I tak za kolejne kilka funciszy kupiłam Simbową Steffi z ciałkiem typu pajacyk 🙂

Charakterystyczne cechy tej laleczki to burza włosów w odcieniu platynowego blondu, niebieski cień do powiek, nieszczególnie realistyczna tęczówka oraz zadarty nosek. Spokojny, może nawet nieco melancholijny wyraz twarzy był zawsze bardzo w moim guście. Mimo tego akurat Steffi nigdy nie miałam, ale czasem wpadała do mnie na tymczasowe wymianki z koleżankami. Mój egzemplarz ma włosy w całkiem niezłym stanie, biorąc pod uwagę ich naturalny pęd ku zagładzie przez totalne zmechacenie. Ciałko, mimo artykulacji, tak naprawdę na wiele nie pozwala, ale stara prawda głosząca, że lepszy rydz niż nic sprawdza się i w tej sytuacji 😉 Steffi mogła być swego czasu jakąś rowerzystką, gimnastyczką lub może baleriną. Myślę, że dobrze wygląda w bieliźnie – jakoś tak delikatnie i niewulgarnie.

Jak już miałam ją na tapecie, zrobiłam przy okazji mały eksperyment. Mimo że aparat posiadam ponad 7 lat, nigdy nie próbowałam fotografować lalek dużym obiektywem. Spróbowałam dziś i dwa powyższe oraz dwa poniższe zdjęcia są tego efektem. Przyszło mi do głowy, że może to nie aparat sam w sobie jest zepsuty, tylko mały obiektyw stanowi problem, ale tę hipotezę muszę przetestować dokładniej w różnych warunkach.

Powoli obmyślam konkurs na 10-lecie 🙂 Miłego nowego tygodnia!

Grudniowy spacer

Mam taki pomysł – dla bezpieczeństwa własnego nie nazwę go postanowieniem – żeby w miarę regularnie wyciągać z pudła Barbie i coś nowego im szyć. Na pierwszy ogień poszła Barbie Glitter Hair 1993, która mimo że gościła już na blogu, to jednak nie miała sesji solo.

Jak widać, załapała się na fotki w tym samym wnętrzu, gdzie niedawno bawiły się chińskie maluszki. Zarówno ściany, jak i mebelki, dla Barbie są trochę za małe, ale na zdjęciu chyba całkiem dobrze udało się to ukryć 🙂

By tradycji z dzieciństwa stało się zadość oraz by do cna zużyć to, co jeszcze nie jest do końca zdarte i zniszczone, uszyłam jej sweter i opaskę ze skarpetki 😀 A tak poza dorabianiem ideologii do faktów, to szkoda mi było się rozstać ze skarpetkami w kotki, kiedy jedna z nich przetarła się na śmierć na pięcie 😛

Bardzo lubię tę lalkę, jest śliczna. Nawet mi nie przeszkadza zanadto, że została pozbawiona kolczyków, z których resztki jednego wciąż tkwią w uchu… Wolałabym jednak, żeby miała własne ciałko – TNT w wersji ze zgiętymi łokciami. Zdjęcia nie oddają za dobrze jej lekko pomarańczowego koloru skóry. Nie jest to tak hardkorowy pomarańcz jak w przypadku plażówek, ale standardowym barbiowym odcieniem też się go nazwać nie da.

O ile mnie pamięć nie myli, w serii były cztery lalki: trzy o moldzie Superstar (blondynka, brunetka i ruda) oraz jedna Christie. Wszystkie miały bardzo długie włosy, topy z palmą i spódniczki mini oraz wielgachne kolczyki w kształcie palm. Kolczyki lalek z ery Superstar często bywały wręcz karykaturalne, czego te palmy były najlepszym dowodem.

Najprawdopodobniej jest to ostatni wpis w tym roku.

Korzystając z okazji, chciałabym Wam wszystkim życzyć

Szczęśliwego Nowego Roku 2022!!!

Zdjęć dosłownie pięć

Zarobiona jestem ostatnio. To jest mój pierwszy niepracujący weekend po trzech poprzednich. Popołudniami staram się pchać do przodu zaliczenia i inne zobowiązania, a wieczorem padam na pysk przed 22. Liczę, że to się wkrótce zmieni, bo zatrudniono nowych pracowników, którzy przejmą część obowiązków. Z tego powodu dziś na (bardzo) szybko dwie nowości: Petra i Christie.

cyklameny posadziłam 🙂

Graduation Barbie Christie Special Edition 1997 kupiłam na eBayu za jakieś 5 funtów. Z jej oryginalnego stroju pozostało tylko nakrycie głowy, wciąż oryginalnie zamocowane. Poza tym miała na sobie ubranko Barbie Businesswoman (wg opisu sprzedawcy) częściowo widoczne na zdjęciu. Spódnica to ciekawy wynalazek – jest dwustronna. Tu na stronie mniej biznesowej. Na strój składają się jeszcze czerwone body z udawanym naszyjnikiem z perełek i marynarka oraz akcesoria: czarna torebka, kubek, komórka, laptop i folder z dokumentami. Nie mam bladego pojęcia, od której dokładnie Barbie pochodzi ten strój, googlanie nie przyniosło efektów. W każdym razie na ciałko TNT pasuje jak ulał.

Petrę Lundby kupiłam od koleżanki z Facebooka. To moja pierwsza i jedyna Petra – póki co. Ma bardzo miły pyszczek, a włosy są świetnej jakości. Przypomina mi trochę Sindy Hasbro z twarzy. Przyleciała z PL w ubranku widocznym na zdjęciu, sprawiając mi niespodziankę, bo spodziewałam się golasa 🙂

A to spódnica w wersji biznesowej. Całkiem podoba mi się ten pomysł, muszę kiedyś spróbować uszyć coś podobnego. Warstwa czerwona jest zrobiona z tiulu, do tego krótsza, dlatego dobrze się chowa pod grubszym materiałem i nie deformuje kształtu spódnicy.

Z marynarką pod pachą 🙂 Dopiero robiąc to zdjęcie zauważyłam, że jej ręce mają różne pozycje. Percepcja mi słabuje ze zmęczenia…

Wszystkie moje Christie razem. Każda inna 🙂

Pamelka to lalka niewielka…

…dlatego wpis na temat Pamelki też będzie niewielki 🙂 Laleczka pokazała się w lutym na eBayu w kompletnym stroju, z butami, książeczką oraz… drugim strojem z butami 😀 Kwota za tyle dóbr również była niewielka 🙂

I tyle 🙂 Zarówno stroje, jak i facepaint, naruszył ząb czasu, ale i tak się cieszę, bo laleczka jest w świetnym stanie jak na swój wiek 🙂 A trzeba przyznać, że rzeczywistość wciąż nam batów nie szczędzi, więc takie drobne radości tym bardziej są na wagę złota. A tak w ogóle, to WordPress donosi, że to jest post nr 600 🙂

Mackie i reroot zły

Easter Surprise Barbie 1998, kupiona w zeszłym roku na fali tęsknoty za moimi rzeczami, z którymi rozdzielił mnie lockdown (i których do tej pory nie mam wszystkich przy sobie!!!) rozstała się z włosami darowanymi jej przez producenta i padła ofiarą średnio udanego eksperymentu.

Na próbę kupiłam na eBayu włosy do plecenia warkoczyków – tu macie przykładową aukcję:

https://www.ebay.co.uk/itm/24-Braiding-Synthetic-Hair-Fashion-African-Twist-Braid-Hair-Hairstyles-Wig-Lots/193848049692?hash=item2d223e801c:g:yW8AAOSwjjdf~rq3

Ich plusem jest duża, naprawdę DUŻA ilość włosów, wiecheć jest rozmiaru końskiego ogona. Drugi plus to rozległe możliwości kolorystyczne – wybrałam zestaw cieniowany od pomarańczu przez żółć, zielonkawo-niebieski aż do amarantowego.

Na tym jednak plusy tegoż włosia się kończą. Snuje się niemiłosiernie, gniecie i mechaci, pasma oddziela się trudno. Do tego same w sobie włosy są trochę za grube dla lalki i po wszystkim sterczą (choć w sumie miewałam gorsze pod tym względem). Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, co piszę, ponieważ nie jestem specjalistką w zakresie rerootów. Może bym tu napisała coś innego, gdybym miała większe umiejętności. Ogólnie największy błąd, jaki popełniłam, bo utrudnił mi później pracę – dlatego ją zresztą porzuciłam 😛 – to wszycie włosów naokoło głowy w najbardziej zewnętrznie położony rządek dziurek. Najprawdopodobniej powinnam lecieć od dołu do góry w poziomych rzędach i zakończyć na górze. Cóż, może kiedy indziej, bo tym razem zatrzymałam się po prostu na obszyciu łebka naokoło. Efekt końcowy wygląda tak (lepiej tych włosów jej nie rozpuszczać 😛 ):

Przy okazji widać, jak mój aparat słabuje z ostrością 😦
Kolorystyka wyszła taka trochę w stylu Barbie Hula Hair, tak mi się kojarzy ten amarant z pomarańczowym.

Miałam początkowo wsadzić ten łebek na ciałko MTM, ale jednak głowa wróciła ostatecznie na swoje własne TNT.

A tak prezentuje się Mackie w pozostałymi kolorowowłosymi koleżankami 🙂

Przypomnę, że Superstar to Totally Hair Barbie, kupiona w stanie obszarpanym i obdarzona przeze mnie włosami wydłubanymi z peruki od Bratzillaz Switch a Witch. Druga Mackie to Barbie Tokyo Pop z serii Fashion Fever. Malunek oka jest już zupełnie inny niż u Easter Surprise, a włosy ma takie, jakie Mattel dał. Myślę, że wszystkie trzy fajnie do siebie pasują i gryzą w oczy 😉

Włosia zostało mi wciąż bardzo dużo. Co by tu jeszcze popsuć…? 😉

Przegląd okresowy

Korzystając z urlopu, zrobiłam porządki w szafie i przewietrzyłam trochę moje stare Mattelki. Przebrałam wszystkie (z wyjątkiem tych, których nigdy nie przebieram), a kilka nawet załapało się na zdjęcia moim schorowanym aparatem.

Na początek chyba najfajniejsza kreacja stworzona z ciuszków, co do których nawet nie pamiętam dokładnie, skąd je mam. Nie ukradłam ich – tyle wiem 😉

Ze squaw zrobiła się panna z plantacji Południa.

Kolejna lalka to Barbie Glitter Hair – a właściwie hybryda tejże, bo ciałko nie jest jej. Jedna z najpiękniejszych Superstarów, jakie miałam w ręku. Mattel świetnie skomponował kolor oczu i włosów tej lalki.

Kolejne dwa zdjęcia są z dedykacją dla Nany Arimy, dzięki pewnemu jej komentarzowi zorientowałam się, że nie pokazywałam swoich starych Mattelek przez rok… Przed Wami dwie Christie 🙂

Nieodmiennie fascynuje mnie to, jak malunek twarzy i kolory potrafią zmodyfikować ten sam mold.

A teraz przerwa od Mattela, zestrojona na różowo przedstawicielka konkurencji – Imani od Hasbro.

Na koniec dzisiejszego przeglądu moje opus magnum w dziedzinie rerootów – Barbie Totally Hair 🙂

Szykuję jej koleżankę o podobnie szalonej fryzurze, ale nie wiem, ile stuleci mi to zajmie, bo nie znoszę robić rerootów. Głównie tej części z rozdzielaniem włosów na pasma, bo to najbardziej mozolna robota.

Martwi mnie stan mojego aparatu. Ewidentnie szwankuje ekspozycja, ostrość i nasycenie barw. Może wizyta w serwisie by mu pomogła?