Rok temu również spotkałyśmy się w ostatni weekend sierpnia i też na Wyspie Słodowej, z tą różnicą, że wtedy każda z nas przemokła, a teraz się dla odmiany odwadniałyśmy w palącym słońcu 🙂

Najpierw pojawiły się kocyki i żarełko 🙂

Potem Ewa zadbała, żeby Parnilla pokazała buty 😛

Buty są bardzo fajne, jak zwykle, stopa wydaje się w nich mała 😉

Następnie wpadła Ola i doniosła jeszcze trochę żarcia 😀

Lalki Kaliny również przybyły z wyposażeniem piknikowym 🙂

Flower Power Poppy Parker. Kreacja w moim typie, tzn. zawiera kwiatki i wali po oczach 😀

Wiedźma Livka Moniki przybyła żeżreć pierniki 😉

Schizo przymierzał buty zrobione przez Monikę, bo jego odpadły 😛

Cudowna Superstar Oli zachwyciła mnie i Ewę stoma procentami cukru w cukrze 🙂 Lalka jest kwintesencją superstarowatości – oczy, uśmiech, włosy, opalizująca kreacja. Aż na chwilę znów stałam się dzieckiem, które miało po raz pierwszy w ręku Barbie 🙂

A to już młodsza i zdaje się bardziej współczesna wersja najmłodszej Barbiowej siostry. Jak na berbecia przystało, wszystko ładuje do buzi 😛 Tym razem badaniu organoleptycznemu został poddany jeden z butów by Monika 😀 Tak sobie kiedyś nawet pomyślałam, że małe zwierzęta i małe ludziki poznają świat w podobny sposób – ładując jego elementy do buzi. Wobec jednych i drugich mają zastosowanie te same słowa, np. „nie gryź tego buta”, „czy możesz zrobić mi miejsce” lub „nie obśliniaj mnie”. 😉



Integracja lalkowa przebiegała w grupach i podgrupach. Ta dumna i blada to moja Tonner, przybyła jeszcze przed cyrkową Avą, ale swoje przeleżała na golasa. Docelowego ubranka jeszcze nie ma, więc zmotałam jej na szybko kreację z tego, co już miałam w odmętach lalkowej garderoby. To lalka Eye of Beholder. Włosy miała kunsztownie upiete, dobrze, że poprzednia właścicielka je rozpuściła 😛

Maluszek Kaliny zajął się sobą 🙂

Z domu wyszła także jedna z moich Mackie, celem pochodzenia po wodzie pozbywając się ciuchów z dawnej epoki 🙂 Dla niektórych chodzenie po wodzie zakończyło się nieplanowaną kąpielą…

Zaraz po zrobieniu zdjęcia, Parnilla spektakularnie fiknęła do tyłu. Na ten widok z gardła Moniki, która widziała wszystko z brzegu, wyrwał się pisk godny kociej matki strzegącej kociąt przed stadem głodnych hien. Powiedziała, że gdybym to ja wpadła, nie piszczałaby. Monika jest fanką Parnilli i zapewne, gdybym to ja znalazła się w wodzie, zajumałaby lalkę i uciekła 😉

A na koniec macie gacie! Ewa, samozwańcza strażniczka lalkowej przyzwoitości, zawsze wszystkich zagląda pod kiecki, czy aby obyczaje u nich niełajdackie. Wszystkie jej lalki mogą poszczycić się piękną bielizną. No to się szczycą 😛
Dzięki dziewczyny za spotkanie i za żarcie! :*