Może pamiętacie, jak kilka miesięcy temu wspomniałam, że niektóre lalki nie pasują tak samo do różnych pór roku. Spectra najczęściej wychodzi z szafy jesienią i wiosną. I nawet się z tej okazji przebiera 😉
Tym razem nic nowego nie szyłam. Wsunęłam jej plastikowe, dziwnie wygięte ciałko w sukienkę, która powstała jeszcze w Polsce. Tym razem oszczędziłam jej dodatków i taką na wpół saute wpuściłam w moje osobiste bratki.
Zaraz potem przyszła pora na szafirki. Bukiet został zrobiony z tego, co samo się rozsiewa.
Nie bardzo znam się na zwyczajach niezapominajek. W tym roku pokazały się w innym miejscu niż w ubiegłym. Do tego dołączyły do nich fiołki i kilka dzwonków – jednych i drugich nie było w naszym ogródku w zeszłym roku. Oczywiście to lepiej niż gorzej, bo można focić lalkę w ulubiony sposób bez ruszania się z domu na dobrą sprawę 😉 Ruszyłam się jednak w Wielkanoc sprawdzić, czy blue bells już kwitną.
I owszem, kwitną jak szalone 😀
Całe połacie dzwonków pokrywają teraz zalesiony teren w mojej dzielnicy. Pachną, aż się w głowie kręci, można paść.
Też tak macie, że pewne lalki pasują Wam bardziej do jednych pór roku, a do pozostałych mniej? Spectra zdecydowanie preferuje jesień, ewentualnie wczesną wiosnę. W pozostałe pory roku w ogóle nie wystawia z pudła nawet czubka nosa.
W tym roku nawet nie dostała nowego ubranka… Na jesienny spacer wcisnęła się w ulubioną starą sukienkę i starą czapkę. Ozdóbka na czapce to jedyna nowość w tym sezonie.
– Co tak wcześnie spod ziemi wyłazisz? – spytała Spectra. – Ciebie mógłbym spytać o to samo – burknął pierwiosnek.
Aparat, o dziwo, pracował normalnie, czym sprawił mi wielką niespodziankę. Tylko czy można mu wierzyć, że tak zostanie na dłużej? Spectra jest może ciut za niebieska na zdjęciach robionych w cieniu, ale i tak było o wiele lepiej niż przez ostatni rok…
Zdjęcia robiłam jak zwykle w dzielnicy, w której mieszkam i w pobliskim parku Headington Hill. Mimo ładnej pogody wszędzie było pustawo, miałam zatem mnóstwo swobody.
Po drodze do parku szłam przez cmentarz, na którym w zeszłym roku robiłam zdjęcia Stelli, zanim odpadła jej noga. Spectrze na razie nic nie odpadło, ale przezroczyste części ciałka, zwłaszcza dłonie, zaczynają robić się żółtawe. Nie można powiedzieć, że to wpływ światła słonecznego, jest przed nim dobrze zabezpieczona przez większość roku.
Momiji-gari lokalnie. Kasztanowych ludzików już dawno nie robię, ale minibukiety z liści to inna sprawa 🙂
Kiedy zaczęłam usadzać lalkę do tego zdjęcia, zobaczyłam, że w naszą stronę zmierza rączym galopem rozentuzjazmowany labrador. Zdążyłam ją podnieść i wstać, zanim została psim gryzakiem. Uff!
Nadszedł mój ulubiony dzień w roku. Co prawda nie do końca mogę go spędzić tak, jak bym chciała, bo: a) spóźniłam się z kupnem dyni, b) jutro do pracy, ale sama świadomość daty jest miła. Pogoda w sam raz na siedzenie w domu i oglądanie horrorów (jakbym przez pozostałą część roku nie oglądała, nie? 😛 ) Brexit i covid zaważyły w tym sezonie na asortymencie halloweenowych pierdółek w sklepach, więc cóż było robić? Zrobiłam sobie sama.
Od pewnego czasu fascynuje mnie meksykański kult Santa Muerte. Jego centralna figurą jest sama śmierć w postaci żeńskiego bóstwa uzdrawiania, ochrony i bezpiecznej podróży na tamten świat. Kult, uznawany przez Watykan za bluźnierczy, rośnie w siłę zwłaszcza wśród ludzi doznających wykluczenia z różnych powodów. To jednocześnie straszne i przykre, że dla niektórych śmierć jest tak powszechnym zjawiskiem, że aż staje się bóstwem, u którego szuka się pociechy. Santa Muerte wygląda trochę jak dziewica Maryja, z tą tylko różnicą, że jest szkieletem. Miałam zamiar sobie taką zmajstrować, ale mi nie wyszło z prozaicznego powodu – nie dostałam nigdzie szkieletu ani choćby czaszki w odpowiednim rozmiarze i względnej jakości. Miałam za to zbędny łeb Livki z wydłubanymi oczami i czarny marker – i tak powstała La Catrina.
La Catrina to postać związana z obchodami święta zmarłych w Ameryce Łacińskiej – Dia de Los Muertos. Obecnie na świecie jest to popularny motyw zdobniczy gotyckich ciuchów, akcesoriów i wszelakich przydasiów i chyba za bardzo nikt nie myśli, że w pewnych kulturach ma to znaczenie sakralne. Pierwotnie La Catrina była przedstawiana jako szkielet ubrany bogato i zgodnie z europejską modą, wyobrażała bowiem postać z górnych warstw społeczeństwa, która mimo uprzywilejowanego żywota nie wywinęła się spod kosy. Takie jej przedstawienie spopularyzowała grafika Jose Guadalupe Posady na początku XX wieku.
źródło: Wikipedia
Wizerunek La Catriny przypomina o równości wszystkich w obliczu śmierci. Z czasem trupią czaszkę zastąpiła tzw. calavera (sugar skull) i właśnie takie jej oblicze zostało najbardziej rozpowszechnione. Po ten motyw sięgnął już Mattel w kreacji Skelity Calaveras z Monster High oraz w obecnej kolekcjonerskiej serii lalek Barbie. W Ameryce Łacińskiej w dniu święta zmarłych (2 listopada) odbywają się festiwale, których częścią są pochody La Catrin w wydaniu zarówno żeńskim, jak i męskim. Postać ta ma przypominać, że śmierci nie należy się bać, tylko ją zaakceptować, a życie trzeba celebrować, póki trwa. Amen.
Nie będę twierdzić, że mażąc markerem po twarzy Livki stworzyłam wiekopomnego ooaka, bo nie stworzyłam. Tak naprawdę nie myślałam za wiele o tym, co robię. Pomazana głowa spędziła tygodnie zatknięta na jeden z ołówków. Potem na miejsce oczu wsadziłam dwa białe pimponki i pomyślałam, że może coś na krótką metę z tego będzie. Marker nie jest najlepszy do malowania lalek, chyba że chce się je zepsuć. Na pewno natomiast łatwiej się nim operuje niż pędzelkiem.
Sukienkę i wianek uszyłam, korale już dawno zrobiłam dla Tonnerek, ciałko od sztywnej współczesnej Barbie, a peruka od Moxie Teenz. Na Halloween może być. Na myślenie o przykrych rzeczach nieuniknionych też…
Według kalendarza mamy już jesień. Według stanu pogody niekoniecznie. Chociaż kasztany już opadły, sporo roślin wciąż się zieleni i kwitnie. Tylko długość dnia nie pozostawia złudzeń…
Trochę szkoda lata, ale przecież wszyscy musimy kiedyś odpocząć.
Czasem od siebie samych, co jest chyba najtrudniejsze.
Poszwendać się w milczeniu, porozmyślać o wszystkim i o niczym.
Naładować bateryjki, obserwując wiewiórki ganiające się po drzewach, słoneczne refleksy na trawie i liście opadające w ciszy na ziemię.
A na koniec dojść do wniosku, że mimo wszystko fajnie jest być 🙂
Spectrę obszyłam w jakąś godzinę. Można się kłócić, że szyfon pasuje do futerka jak kwiatek do kożucha – ja takie połączenia lubię. Kolorystyka wyszła bardziej zimowa niż jesienna tak naprawdę, bo jesień to raczej ciepłe barwy: żółć, czerwień i brąz. Nie lubię brązu 😛 Co do gaci pod tą przezroczystą kiecką – to jest uwaga do Ewy głównie – to ma wmoldowane, białe, w kolorze swojego widmowego ciała, a więc w sumie cieliste. To się liczy! 😉
„Everyone leaves. In the end.
Everything dies. In the end.
It doesn’t matter how hard you hold on.” – Mortiis Everyone leaves
Wyszła z domu z dwoma kolczykami. Nie zauważyła, kiedy jeden z nich zniknął gdzieś pod dywanem z jesiennych liści, niepostrzeżenie.
Dzień sam w sobie był jednym z tych uroczych, powolnych i leniwych, a pogoda okazała się łaskawa. Obserwowała, jak słoneczne promienie raz po raz ustępują miejsca różnokolorowym chmurom.
Wędrowała, oddychając wilgotnym powietrzem, a rozmaite myśli kłębiły się w jej głowie. Nie zauważyła, kiedy doszła do cmentarza. Nie zauważyła, ile się zmieniło w tym krótkim czasie.
Niczego nie zauważyła. Może dlatego, że zmiana jest naturalną koleją rzeczy. Oraz, podobno, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło 😉
Spectra po raz pierwszy wyszła z worka, w który ją spakowałam przed opuszczeniem Polski w lipcu. Odziana jest w ubranko od Ewy. Pierwszy raz zobaczyłam tę kreację podczas spotkania lalkowego kilka lat temu w zimie, kiedy Ewa po raz pierwszy dołączyła do naszego gromadnego wtedy lalkowania. Jesień – bierze mnie na wspominki i sentymenty. Niedobrze
Wszystkie zdjęcia poza ostatnim zrobiłam aparatem. Telefonowe zdjęcie tym razem edytowałam GIMPem, nie na telefonie. Tym razem jestem zadowolona z efektów. Słusznie?
Fajnie jest mieć działkę. Wystarczy kilka metrów kwadratowych zielonego, żeby wypocząć – i niekoniecznie mam na myśli leżenie plackiem 🙂 Do celów lalkowych działka też się nadaje. Zresztą, czy są w ogóle miejsca, których nie da się tak wykorzystać? 😉
…z borówką, porzeczką, malinami i w lobeliach
wisząca z wiśniami z dedykacją dla Ewy 😀
…z wiśnią
…pod jabłonią
…pod porzeczką
…w tymianku
…z kwiatem pomidora
Spódnica, bluzka, uczesanie i biżuteria by Mangusta.
Wiosna. Wszystko kwitnie, zachciewa się żyć. I szyć. A ponieważ szyłam ostatnio niezmiernie rzadko, jeszcze mnie nie opuściła faza na tzw. syrenki 🙂 Tym razem na warsztat poszła Spectra, którą chciałam trochę odtrupić. Zawsze będzie trochę trupia, wiem, wszak to pierwotnie monsterka, ale chciałam sprawdzić, jak wypadnie w klimatach innych niż mroczno-ponure. Stylizacja po części nawiązuje do strojów, jakie można zobaczyć w chińskich filmach sztuk walki, a po części jest zwyczajnie wiosenna 🙂
Wiosna w mieście ma to do siebie, że na wszystkich klombach pojawiają się fiołki trójbarwne (viola tricolor), popularnie zwane bratkami. Tak się składa, że bratki uwielbiam. Od razu inaczej się człowiek czuje, kiedy tak idzie i wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, kwitnie kolor.
Spectra została wiosenną wróżką – ot, na co jej przyszło 😀
Na zdjęciach załapały się głównie bratki posadzone na Ostrowie Tumskim. Ceglana ściana poniżej to rozwalający się kościół romański, położony nieco z boku i nie tak efektowny dla oka, jak tamtejsza katedra gotycka. Na świątynię lalkowego dumania jak znalazł.
A teraz sprawdzimy, kto doczytuje do końca: wszystkie dotychczas wystawione rzeczy w postach wyprzedażowych 20% taniej!
Przemalowana Spectra jest w tej chwili moją prawie jedyną monsterką. Dwie pozostałe poza nią pewnie prędzej czy później pójdą w ludzi. Kolekcjonowanie lalek w moim przypadku wyewoluowało w posiadanie kilku(nastu) ulubionych. I chyba jest to dobra sytuacja. Nie należę do minimalistów ani tym bardziej ascetów, ale czasem co za dużo to faktycznie niezdrowo. Do tego w obecnym momencie mojego życia redukcja zbędnych klamotów to kwestia czystej konieczności. Szkoda, że nie ma u nas zwyczaju organizowania wyprzedaży garażowych – byłoby szybciej i łatwiej.
Lalki mają to do siebie, że dobrze odrywają od natrętnych myśli, dlatego całkiem zrezygnować z nich bym nie chciała. Spectra, która pewnie już nie powinna nosić tego imienia, zwykle spycha mnie w jakieś mroczniejsze zakątki kreatywności. No ale sami zobaczcie – powierzchowności królowej tęczy to ona nie ma. Być może w środku zanosi się od radości, ale na zewnątrz tego zdecydowanie nie widać.
„Answer to all riddles”
„Samotność to taka straszna trwoga”
Jeśli ktoś ma się smucić, to chyba lepiej, żeby był to ktoś plastikowy 😉
Kto zgadnie, gdzie były robione te zdjęcia? To jest bardzo łatwe pytanie 🙂
„So we burst into colors, colors and carousels
Fall head first like paper planes in playground games”
„You show the lights that stop me turn to stone
You shine them when I’m alone
And so I tell myself that I’ll be strong
And dreaming when they’re gone
‚Cause they’re calling, calling, calling me home
Calling, calling, calling home”
„Oh, everybody’s starry eyed”
„Noises, I play within my head
Touch my own skin
And hope they’ll still be there
And I think back to when
My brother and my sister slept
In another place
The only time I feel safe”
Blog o lalkach i kolekcjonowaniu, głównie Barbie i Integrity Toys – kolekcjonerstwo w Polsce, dawne lata, wspomnienia, moja kolekcja Barbie, Fleur, Integrity Toys i innych. | Blog about collecting dolls in Poland. Doll collector in Poland. Blog in Polish and English: bilingual English/Polish notes.