Charity shopy – miejsca, gdzie ludzie oddają niepotrzebne im rzeczy, które następnie inni mogą kupić za grosze. Miejsca, gdzie zbieracze wszelkich przydasiów i durnostojek czują się jak w raju. Takie trochę targowisko, tylko że w lokalu. Wczoraj zajrzałam do jednego z nich. Bywały tam już całkiem sensowne zabawki, ale nigdy bym się nie spodziewała, że trafię na dwa woreczki lalkowych butów :O Co więcej, znaczna ich część posiada drugi do pary – prawidłowo, ale wcale nie jest to oczywiste w przypadku łupów z drugiej ręki.
Wypatrzenie bucików od hasbrowej Jem okazało się czynnikiem decydującym w kwestii, czy biorę te worki. Trochę poniewczasie, gdyż lalki sprzedałam przed wyjazdem 😦 Wygląda na to, że po niemal siedmiu latach lalkowania wreszcie dotarłam do momentu, w którym żałuję sprzedaży… No ale od czego eBay! 😀 Cztery kompletne pary i trzy buciki luzem. Może komuś się przydadzą? Może to nawet będę ja 🙂
Butki od Sindy Pedigree. Podpisane SINDY. Różowe w górnym rzędzie, te między niebieskimi i brązowymi, to jedyna para, którą podejrzewam o przynależność do Sindy Hasbro ze względu na wygląd logo, ale nie będę się upierać. Kochana Ewo! Prawie widzę, jak zaświeciły Ci się oczy 😉
Baletki od popularnego modelu Sindy balleriny.
Para po lewej też raczej od Sindy Pedigree. Po prawej nawet nie będę udawać, że mam pojęcie.
Miks-fiks: stare, nowe, niektóre w dość niestandardowych rozmiarach.
Kolejny miks dziwnych rozmiarów i wzorów. Niektóre z napisem Indonesia, inne China.
Miks różowy łamany brązem. Nie mam pojęcia, od jakich lalek mogą pochodzić dwie pierwsze pary po lewej.
Zestaw dla plastikowych facetów od klonów Kenów po Action Manów 🙂
Zostało jeszcze całkiem sporo interesujących pojedynczych bucików. Oraz worek ubranek…
W poniedziałek Jem dostała ostatni fragment stroju od Ewy – złoty żakiet.
Podziwiajcie 🙂
Żakiet powstał na wzór ubranka Jem, które Ewa znalazła w internecie 🙂
Nadal uważam, że lalce brakuje konwencjonalnej urody, mimo tego lubię ją, wdzięczna z niej modelka, a poza tym, jak wiecie, żywię ogromny sentyment do Hologramów, więc pozwólcie się poczęstować jeszcze odrobinką dżemu 😉
Wiązanie bardzo kunsztowne, prawda? Skoro już jesteśmy przy gorsetach, trafiło do mnie jeszcze jedno dzieło Ewy, w które oblekła swoje plastikowe kształty hybryda klonika Miao Miao i My Scene. Dzięki temu skromna i dziewczęca opiekunka psów przemieniła się w prawdziwego wampa 😉 :
Jak widać na zdjęciach, światło nie było dziś zbyt łaskawe… Sądzę jednak, że nie jest to wielka przeszkoda i można podziwiać detale „uszytków” Ewy. Jeszcze raz dzięki, kochana :*
Jak wiecie, Ewa tworzy piękne i unikalne kreacje dla lalek. Widząc odzianą w byle co załogę Hologramów, postanowiła ją obszyć, złota kobieta :* Dzisiaj wybrałyśmy się we dwie na małe spotkanie. Żałujemy, że pozostałe dziewczyny nie mogły do nas dołączyć. Mimo że żar lał się z nieba, udało się znaleźć ostatnią zacienioną ławkę i zrobić parę zdjęć 🙂
Tadam!!! Waszej uwadze polecam szczególnie buty
Superstar Ewy jako Czerwony Kapturek, oczywiście made by Ewa 🙂
polecam Waszej uwadze szczegóły stroju 🙂 i wilka 😉
buty Jem z bliska, jak ona to robi?! *_*
panna od Mattela, również Ewy i w butach jej produkcji
Jem oswoiła wilka 😉
jem i trudy rockowego macierzyństwa 😉
Kolor włosów jakby bardziej po tacie Rio 😛
a kto tu udaje wróżkę?
Jak to często na naszych spotkaniach bywa, parę lalek przeszło z ręki do ręki 🙂
przyjezdna Mackie została własnością Ewy…
…podobnie jak pewna wróżka 🙂
zbiorowa słitfocia 🙂 nie było nas dużo, ale co z tego, i tak było fajnie 😀
Ewa, zapomniałam nazwę tego kwiatka
Następnym razem planujemy piknik lalkowy 🙂 Zapraszamy!
… którym wzgardziła Ania 😛 Tym razem było nas trzy – ja, Ewa i Monika a.k.a. Matka Polka (przybyła zresztą z połową swego potomstwa – Angeliką, która też przyniosła lalki i różne gady) 😉 Na początku rozsiadłyśmy się w Cofee Heaven, ale ponieważ pogoda była w miarę sprzyjająca, poszłyśmy focić na Ostrów Tumski, przez co czytających czeka wyjątkowo długa relacja 🙂 Przyznam, że moją uwagę ściągnęły przede wszystkim przyniesione przez Monikę My Little Pony 3G – w znacznej większości nieposiadane przeze mnie… 😥
urocza pastereczka, cóż, że gęba u niej przytopiona kwasem, shit happens, a kuce ją kochają i jedzą z ręki 🙂
Zakucowało mi obiektyw 🙂
Lalek dzisiaj było mniej niż poprzednio, co nie znaczy, że nie było ciekawie:
Plener cechowały znacznie lepsze warunki świetlne:
Ewa wymyśliła, że do Jennocide pasują odcięte końskie nogi…
Królik z Krainy Czarów jak zwykle zabradziażył po drodze
Alicja w Krainie Czarów (projekt i wykonanie Ewy) powaliła nas bogactwem detali
detal 1
detal 2
Dwa kucyki przeprowadziły się od Moniki do mnie – HAHAHA!
Klaudyna próbowała odnaleźć swoje miejsce w szpalerze aksamitek
W końcu odnalazła spokój wśród przekwitłych bzów
Nikki po tunningu Ewy 🙂
Ewa mówi, że nie lubi różowych ust u lalek
Ło matko, jak tu wybrać perfekcyjną torebkę, kiedy są dwie i jedna perfekcyjniejsza od drugiej. Albo nie…
Ruda Moniki (Monika kocha rude), nie wiem, czy to mold Kyla / Lea, czy goddess, pomóżcie
Ten się do mnie wprowadza, póki co 😦
Różowo-białe towarzystwo
Soon the name on everybody’s lips is gonna be… Roxie!
ostro było 😛 😉
a potem biedronka zasłodziła świat 🙂
Parnilla, jak to ona, przeżywała swoje egzystencjalne smutki w pełnym słońcu 🙂
ten też się zrobił mój – źrebaczek kochany ❤
Swoją własną sesję, osobno, mieli Twyla i Dustin, po raz pierwszy w życiu wypuszczeni z szafy w plener 😉
po minie Dustina widać, że wielki świat zrobił na nim wrażenie
dobrze w takiej chwili mieć kogoś, kto przytuli czy potrzyma za łapkę
wielki świat wydaje się mniej straszny, kiedy ma się z kim go przemierzać…
…a samotność…
nie zawsze jest tym, czym się wydaje 🙂
Tym razem meet był nieco krótszy niż zwykle (jeno trzy godziny 😀 ), ale humory dopisały. Mamy nadzieję, że wkrótce uda się znowu spotkać. Aniu…
O Jem już kilka razy było na tym blogu, nie będę się powtarzać. Pomimo ewidentnej płaskości psychologicznej postaci, ten rysunkowy serial kojarzy mi się mimo wszystko dobrze 🙂 Ostatnio dowiedziałam się z bloga Agnieszki o filmowych planach wskrzeszenia tematu 😀 Popieram!
Jem… Jem is excitement! Oouu Jem… Jem is adventure! Ooouu… Glamour and glitter, Fashion and fame!
Jem… Jem is truly outrageous Truly, truly, truly outrageous Woo ooo Jem… Jem the music’s contagious (outrageous)
Jem is my name No one else is the same Jem is my name!
Swego czasu udało mi się zgromadzić 4 lalki wypuszczone dawno temu przez Hasbro. Są to Jem i jej chłopak Rio, Shana z Hologramów i Pizzaz z Misfits.
Wygląd faceta przemilczmy 🙂 P Właściwie moglibyśmy przemilczeć również samą Jem, która wydaje mi się najmniej ciekawą lalką z całej serii. Do tego moja ma coś nie tak z głową. Łebek jest spłaszczony, jakby go trzymano w imadle Moją ulubienicą jest Pizzaz (pod względem wyglądu), dlatego zafundowałam jej ostatnio tatuaże wg tutorialu nieocenionego Rudego Królika. Rockowa laska dziary mieć musi i basta! 😛 Poza tym przepadam za jej włosami w kolorze Mountain Dew.
Chętnie przygarnęłabym jeszcze pozostałe lalki: Kimber, Aję, Stormer i Roxy. Może kiedyś… Póki co, jak widać, jeszcze tych nie obszyłam. Żadna nie posiada swojego aryginalnego stroju, ale nic to. Pomysł, co będą nosiły, mam. problem w tym, że od pomysłu do realizacji droga jest dłuuuga…
Mam wielki sentyment do Jem. Oglądałam tę kreskówkę po raz pierwszy, kiedy byłam może w drugiej klasie podstawówki, a życie było proste i przewidywalne. Nic nie zapowiadało kataklizmów, które miały wkrótce nastąpić… Dla mnie Jem pozostanie na zawsze symbolem prostej dziecięcej radości i beztroski 🙂
Ponieważ od dłuższego czasu nie opuszcza mnie sentymentalny nastrój, powspominam dzisiaj trochę lalek, które “znałam” w dzieciństwie, ale nie należały do mnie. Od tamtych chwil dzieli mnie w porywach nawet 25 lat, poza tym taka już natura wspomnień, że lubią się zacierać i zniekształcać. Być może coś pokręcę 🙂 Piszę tu o lalkach, których sama nie miałam, pomijam dublujące się z moimi opisanymi wcześniej.
Agata to lalka mojej młodszej kuzynki. O ile pamiętam, imię nie zostało nadane przez moją kuzynkę, ale było nazwą tej lalki. Agata to zdaje się polski klon, rozmiarem coś pomiędzy Fleur a Barbie, z jasnymi włosami, które nie nadawały się do czesania. W tamtych czasach pojawiła się w sprzedaży także niejaka Lalka Elegantka, bardzo badziewny klonik z cieniutkiego plastiku, z białymi włosami. Później pojawiła się jeszcze niejaka Jenny, podobnej jakości. Lalki o tym imieniu widuję do dziś, nie wiem jednak, czy coś je łączy z tamtymi z lat 80/90.
Najciekawsze lalki miała Agnieszka, córka znajomych moich rodziców. Wkrótce po tym, jak obie dostałyśmy Fleur, Agnieszka została obdarowana przez jakąś ciocię zagraniczną lalką Princess. Był to plastikowy klon, bez żadnej artykulacji, włosami przymocowanymi jedynie na środku głowy. Princess miała opaskę z kawałka folii, którą musiała nosić stale, inaczej włosy unosiły się i śmiesznie odstawały po obu stronach głowy. Następnie Agnieszka dostała Petrę (podczas gdy ja miałam dalej tylko jedną Fleur, wyobraźcie sobie, jak bardzo jej zazdrościłam :-)), lalkę w pełni artykułowaną – a przynajmniej ja tak to pamiętam. Była w pudełku w kwiatki. Kilka lat później Agnieszka dostała jeszcze parę w ślubnych strojach. Nie mam pojęcia, jak nazywały się te lalki. Ona miała długie, białe, kręcone włosy, dość dużą głowę i miłą twarz, natomiast on był całkiem męski w porównaniu do ówczesnych Kenów. Miał orli nos, a jego biała koszula z żabotem rozśmieszała mnie. Po zdjęciu lalkowi marynarki ukazywały się gołe plecy – koszula-atrapa miała tylko przód i zapinała się z tyłu nisko na plecach i na szyi 😀
Jednym z moich niespełnionych dziecięcych marzeń (z czasów, kiedy marzy się o przedmiotach, zwierzętach i wydarzeniach w znacznie większym stopniu niż o pojęciach) była Barbie-Azjatka, czyli Kira/Marina. Takową miała Kasia, moja koleżanka ze szkolnej ławy, z serii Wet’n Wild – często moczoną w wodzie 😛
Zetknęłam się też z lalką Jem, która wydawała mi się wielka i niesamowicie brzydka (zwłaszcza w porównaniu z Jem z kreskówki – piosenki z tego filmu nucę do dziś 😀 “Show time, Synergy!”). No i cóż… po dziś dzień nie potrafię docenić tej specyficznej urody. A w Jem & The Holograms bawiłam się własnymi Barbie 🙂
Przypominam sobie także niejaką Mini Fleur. Na pewno była to nazwa produktu, a nie nadana przeze mnie. Poza mną taką lalkę miała jeszcze wyżej wspomniana Agnieszka. Gumowa laleczka miała może z pięć centymetrów wysokości, nieproporcjonalnie wielką głowę z przyklejoną fryzurą (zawsze kok), cieniutkie i delikatne kończynki i tiulową sukienkę. Mini Fleur dostępne były w kioskach Ruchu.
Na początku lat 90-tych w osiedlowej kwiaciarni pojawiły się Simbowe Steffi Love. Nigdy takiej nie miałam, ale miała ją moja koleżanka ze szkoły Paulina, więc czasem lala pojawiała się i u mnie. Wtedy Steffi nie podobała mi się za bardzo, dziś spojrzenie na jej twarz przenosi mnie na chwilę w czas beztroski i niewinności – stanu, którego już nigdy nie osiągnę. Paulinowa Steffi pochodziła z serii lalek w kostiumach kąpielowych. Miała czarno-biało-różowy strój z kokardą, dokładnego rozkładu kolorów już nie pamiętam.
Mniej więcej w tym samym czasie moja kuzynka stała się właścicielką rodzinki Kinglet. Nie pamiętam, czy było to imię lalki, czy jej producent, taki napis widniał z tyłu jej głowy. Miała ciemne włosy, dość krótkie i kręcone. Wydaje mi się, że był to jakiś klon Betty Teen – twarz niemal identyczna. Kinglet miała męża i dwoje dzieci, a pudełko z lalkami zawierało katalog, który oglądałyśmy godzinami. Lalki nie były w żaden sposób artykułowane. Jedna z koleżanek tej kuzynki miała Christie z serii Benetton, lalkę chyba jeszcze rzadziej spotykaną niż Kira/Marina, piękna była.
Nie potrafię nazwać lalek innej mojej szkolnej koleżanki, Donaty. Donata miała same klony. Pamiętam, że nie uważałam jej lalek za ładne, ale była doskonałą towarzyszką zabaw. Przed blokiem na naszym osiedlu znajdowały się pozostałości ogrodów czy nawet sadów i tam bawiłyśmy się pośród kwitnących krzewów. Nasze lalki były elfami zamieszkującymi drzewa… Donata miała zdaje się Agatę oraz innego klonika. Wydaje mi się, że mogła to być ta lalka, o ile była dostępna na przełomie lat 80-tych i 90-tych.
W pierwszej połowie lat 90-tych do kiosków Ruchu zawitały tłumnie laleczki Marion (czy też Marian). Pamiętam, jak wisiały w oknach w foliowych woreczkach. Jak wielu innym klonom, także im nie zginały się kończyny, były jednak dość ładne i porządne. Ich twarze i włosy miały kilka wariantów kolorystycznych. Najbardziej zapadła mi w pamięć brunetka w stroju z ciemnoniebieskiej (chyba) lamy. Długo wisiała w kioskowym oknie, aż w końcu dostała ją moja koleżanka z bloku.
Szczególnie zapadły mi w pamięć lalkowe zabawy z czterema dziewczynkami: Agnieszką, Kasią, Pauliną i Donatą. Od lat nie mam kontaktu z żadną z nich. Dzięki, dziewczyny, że stałyście się częścią mojego dzieciństwa razem z waszymi lalkami. Gdziekolwiek jesteście, życzę Wam jak najlepiej.
Nie mam zdjęć 😦 Zamiast tego proponuję trochę muzy
Blog o lalkach i kolekcjonowaniu, głównie Barbie i Integrity Toys – kolekcjonerstwo w Polsce, dawne lata, wspomnienia, moja kolekcja Barbie, Fleur, Integrity Toys i innych. | Blog about collecting dolls in Poland. Doll collector in Poland. Blog in Polish and English: bilingual English/Polish notes.