W drugi dzień świąt pół Wrocławia przypomniało sobie, że po trzecim dniu żarcia można by wreszcie wstać od stołu i nieco poprzebierać nóżkami. Mnie również zachciało się poganiać po mieście, bo pogoda była więcej niż zachęcająca. Ewa marudziła, ale dała się wyciągnąć. W efekcie powstała taka oto sesja w promieniach zachodzącego słońca:
Ellowyny wyglądają tak szykownie oczywiście głównie dzięki Ewie. Te kurtki były całkowicie jej pomysłem 🙂
Szykujecie się na wyprzedaż Mangustowa? Na pewno zakwitną maki i powieje grozą 🙂