Blythe Londyniarka

Z okazji urodzin mąż sprezentował mi kilka dni w moim ukochanym Londynie 🙂 Chcąc wreszcie zrobić lalkową sesję z podróży, wrzuciłam w kieszeń LPS Blythe, która swym strojem przypominała mi punka z UK. Oczywiście, zauroczona widokami, po prostu zapominałam wyjąć ją z kieszeni… Tym razem żadnych lalek nie przywiozłam, jedynie dwa kucyki, ale mam do powiedzenia co nieco o londyńskich sklepach zabawkowych.

blythe

Spacerek. Widok z mostu Lambeth na most Westminster, parlament i London Eye.

blythe1

Lambeth, Garden Museum

blythe2

Wdłuż Tamizy w stronę mostu Vauxhall. Ten wysoki budynek podobno ma na szczycie elektownię słoneczną.

blythe3

Wcale nie było łatwo wepchać Blythe w ten otworek.

blythe4

Blythe lwy nie straszne 😉

blythe5

Mała Blythe i wielka ryba 🙂

blythe6

Oko w oko z żabą.

Blythe okazała się średnio fajną towarzyszką podróży. Jest wygodna ze względu na rozmiar, ale jej nieustawność doprowadzała mnie do szału. Buty zostały pożyczone od Blythe rudej. Na 4 laleczki mam 2 pary butów, z czego jedne to łyżwy…

Jeśli chodzi o londyńskie sklepy z zabawkami, odwiedziłam Harrodsa i sieć Hamley’s. Mijałam Disney Store, ale tam mi się wchodzić nie chciało. W Harrodsie znów była przecena Tonnerek, z 300 na 100 funtów, a więc sporo. Były to jednak te najnowsze, z rozchylonymi usteczkami, Deja Vu, a ja do nich nie pałam. Przemknęło mi przez myśl, żeby wziąć jedną na sprzedaż, ale zrezygnowałam. Ponownie trafiłam także na przecenę Everek. W ogóle miałam wrażenie, że w porównaniu z lipcem oferta lalkowa Harrodsa była przetrzebiona.

hamleys-logo

Hamley’s to taka sieciówka jak Smyk czy Toys’R’Us. Wielki, kilkupiętrowy sklep zgromadził całe rzesze odwiedzających, choć niekoniecznie kupujących. Na drugim piętrze umieszczono lalki i kucyki i tylko to piętro odwiedziłam. Poza Barbie, Steffi, Monsterkami i Everkami były tam lalki, jakich u nas nie widuję. Pierwszy raz widziałam tam lalki pullipopodobne do customizacji, niestety zapomniałam nazwę. Kosztowały jednak 70 funtów za sztukę, a to sporo. Hamley’s to drogi sklep. Kupiłam jednego kucyka, którego u nas nie widziałam i poszłam dalej zwiedzać 🙂 I wciąż nie mam dość!

26 thoughts on “Blythe Londyniarka

  1. Nigdy nie byłam w Londynie i zazdroszczę Ci tej podróży.
    Mam jedną lalkę w pudle, sygnowaną logiem „Hamleys”- ma posturę Barbie, fioletowe brwi i zespół Downa. Jest fascynująca 😉

  2. To ci odważna Paskuda. Wejść w paszczę lwa w Londynie! Nigdy w Anglii nie byłam, ale zamiast wielkich magazynów pewnie bym szperała po Charity, tam musi być raj starych lalek..

  3. Mimo nieustawności Twoja Mała całkiem fajnie pozuje! I jest odważna! Nie wiem, jakbym zareagowała patrząc na rząd prześlicznych Tonnerek…to musi być fascynujace!
    Pisz jak najwięcej o czym tylko chcesz i pokazuj zdjęcia 🙂

  4. Blythe jak na takiego maluszka całkiem dzielnie sobie radzi na tej wyprawie. Ja jestem tych Deja Vu bardzo ciekawa:) Zazdraszczam tak fascynującej podróży i wcale nie dziwię się że nie masz dość:)

    • Było tam też całe piętro klocków, ale poszłam tylko do lalek. To był trzeci dzień wycieczki, a dwa poprzednie miałam bardzo intensywne i po prostu byłam zbyt zmęczona na wałęsanie się tam 🙂

  5. Szczerze mówiąc to ja bardzo się rozczarowałam w temacie „sklepy z zabawkami”, nie wiem może zbyt dużo sobie obiecywałam ale… po pierwsze nie ma ich zbyt wiele a po drugie wybór z nóg nie zwala 😉
    W charity również szału nie ma… raz jeden widziałam kilka barbie i tyle 😉
    Pozdrawiam Cię cieplutko!!!

Dodaj komentarz