W moim życiu zdecydowanie brakuje równowagi. Albo nie dzieje się nic godnego uwagi, albo nie wiadomo, w co ręce wsadzić (z przewagą tego drugiego). Podobnie jest z lalkami. Nie raz narzekałam, że nie mam szczęścia do lumpeksów. Jednak przez ostatnie tygodnie łupieżcze wyprawy do SH przynosiły niesamowite wręcz efekty, a portfel nawet za bardzo nie ucierpiał 😀
Nabyłam m. in. powyższą lalkę z moldem Spanish, z czym wiąże się pewna anegdotka. Podczytywałam któryś z blogów, w tej chwili nie pamiętam czyj. Wpis dotyczył lalki Dee Dee o tym samym moldzie. Zazdraszczając z lekka myślałam sobie ponuro, że mnie to się takie łupy nie trafiają
Następnego dnia wyciągnęłam z plątaniny plastikowych nóg i wielokolorowych kudłów powyższą lalkę. Moja szczęka znalazła się wówczas naprawdę nisko, ale na krótko, bo zaraz rozdziawiłam japę z radości 😀
Z tego samego kosza wyciągnęłam również powyższą Barbie. Ucieszyłam się podwójnie, bo od jakiegoś czasu chciałam sobie kupić starszą Superstarkę z lżejszym makijażem. Nie wiem, z jakiej serii to lalka, po kolorze skóry obstawiałabym którąś z ówczesnych serii plażowych.
Całkiem niedawno trafiła mi się także Sindy Pedigree bez jednej dłoni. Lalka ma ładne włosy, mimo upływu lat po samej odżywce stały się błyszczące i ładnie się układają. Przyznam, że dopóki nie zaczęłam zbierać lalek, znałam jedynie Sindy Hasbro. Ta od Pedigree podoba mi się znacznie bardziej. Moja przypomina mi aktorkę Dianę Rigg w roli Emmy Peel z serialu Rewolwer i melonik 🙂
Razem z Sindy przywlokłam do domu Barbie z bajki A Mermaids Tale. Nie moje klimaty, ale jakoś tak żal było mi ją zostawić samą… zwłaszcza w tak dobrym stanie i prawie kompletnym stroju. Może zostanie u mnie jako znak czasu, a może kiedyś ucieszy jakieś dziecko, jeszcze nie wiem 🙂
Niektóre lalki kupiłam wyłącznie w charakterze cielaczków (inaczej zwanych dawczyniami ciałek). Pewna My Scene genialnie spisuje się jako ciałko dla lalki Miao Miao (po prawej). Druga lalka to chyba fashionistka Summer, moim zdaniem o wyjątkowo paskudnej twarzy, czeka, by posłużyć jakiejś fajnej głowie 🙂
Tymi dwiema jeszcze nie zdążyłam się zająć. Barbie to najprawdopodobniej Western Fun (charakterystyczny malunek oka, dziury po bizuterii, TNT ze zgiętymi rękoma). Co do drugiej laleczki nie wiem, czy to Skipper, czy może Peggy von Plasty – całkowity brak jakichkolwiek oznaczeń. Wiem natomiast, że lalka potrzebuje rerootu, który nastąpi w swoim czasie 🙂
Poza lalkami udało mi się dostać także ciuszki dla nich, całe 90gr sztuka 😀 Sukienki z górnego rzędu mają metki Barbie Genuine, biała w różyczki oznaczona jest Fashion Fever. Markowe mi się trafiły 😛 Pozostałe nie mają metek, a spodnie to na pewno czyjaś ręczna robota.
Za każdym razem, kiedy uda mi się coś kupić, zastanawiam się, skąd dany przedmiot wziął się w SH. Do kogo należał? Dlaczego właściciel się z nim rozstał i w jakich okolicznościach? Kiedyś słyszałam, że do lumpeksów trafiają rzeczy po zmarłych…