…jakkolwiek to brzmi 😛
Carolina Past pochodzi z tej samej serii, co Siernna Calmer – Witchy Princesses. Gdyby obie były w sklepie w tym samym czasie, odpuściłabym sobie Siernnę. Trzecia z tej paczki ma różowe włosy (jakby nie mozna było zostawić w odcieniach zimnych
) i choć nie mam nic przeciwko temu kolorowi ogólnie, jak dla mnie odpada.

Gdybyście nie pamiętali, Siernna to ta z lewej. Na blogu pojawiła się do tej pory raz we wpisie o wspólnym śnie kilku wariatek.

Bratzillaz z jednej strony są bardzo fajnymi lalkami, z drugiej strasznie wkurzają. Ich gumowe ciała są bardzo wiotkie i bezwładne (o ile w przypadku lalki mozna w ogóle mówić o władności 😉 ), trudno lalkę posadzić czy skorzystać w pełni z jej artykulacji. Włosy to jakiejś totalne siano, które łatwo się elektryzuje i sterczy. Trzeba jednak przyznać, że producent siana owego nie żałował i głowy Witchy Princesses porosły bujnie 😉

Carolina (moja imienniczka zresztą), jest wyjątkowo urocza i ma fajną kolorystykę. Gdybym miała pozbyć się wszystkich moich Bratzillaz, tej jenej byłoby mi naprawdę szkoda.

Wczoraj późnym wieczorem oglądałam Vacancy (polski tytuł to zdaje się Motel), nie mogąc się nadziwić, jakie to nudne. Żeby było ciekawiej, wzięłam główkę jednej Bratzilli z zestawów Switch a Witch, pudełko szpilek biurowych i popuściłam wodze wyobraźni. Nawiasem mówiąc, Bratzillom dość łatwo wyłupić oczy (Ania mi pokazała 😛 ), po których zostają takie fajne oczodołki jak np. u LDD Sospirare 😉 Tym rzeźniczym akcentem pozwolę sobie skończyć dzisiejszy wpis. Buźka wszystkim! 🙂