Eva Marie i teaser ;)

Niedawno się ocknęłam, że wrestlerka Eva Marie nie miała jeszcze sesji solo. Oświecenie spłynęło na mnie być może dlatego, że to imienniczka Ewy, o której dużo myślę. W Wigilię były przecież jej imieniny… Robię, co w mojej mocy, żeby się zebrać. Wiem, że Ewa by nie chciała, żebym tkwiła w przeszłości, zresztą moim ulubionym kierunkiem jest „do przodu”. Czasem tylko sił brakuje, żeby ruszyć z miejsca.

Wyciągnęłam z szafy aparat i mój mały obiektyw, żeby sprawdzić, czy może dzisiaj zadziała. Nie zawiodłam się tym razem 🙂 Komórka (a w każdym razie mój Samsung) nadaje się bardziej do focenia krajobrazów niż takich małych obiektów jak lalki. Zdecydowanie wolę aparat.

Proszę, jaka z niej siłaczka. Wcale w tym zdjęciu nie chodzi o to, że chciałam się pochwalić moim origami 😉 😛

Eva Marie to lalka z mattelowskiej serii WWE, prezentująca wrestlerki, które zdobyły szczególną popularność w ostatnich dwóch dekadach. Życiorys bohaterki tego wpisu można przeczytać na wikipedii, więc pozwolę sobie nie rozwodzić się na ten temat. Będę za to zawodzić. Wracając w niedzielę z pracy (tak, moi drodzy, służba nie drużba, znów pracowałam w święta) zobaczyłam wystawiony przed dom (czyt. na śmietnik) duży domek dla lalek. Miał trzy piętra i dobrze ponad metr wysokości, był z drewna. Do tego trochę mebelków. Płakać mi się chce, że nie mam na niego miejsca, bo bym go przytargała na plecach własnych! Poza tym, podczas sobotniej rundki po lokalnych charity shopach, znalazłam jedną z lalek Rainbow High, żarówiastozieloną, w stanie niemal kompletnym (brak butów) za 2 funty. Ale ponieważ do nich nie pałam, to nie kupiłam. Zadumałam się za to, jak ludziom wszystko łatwo przychodzi…

Podobnie jak dwie poprzednie lalki WWE, które tu swego czasu pokazałam – Becky i Alicia – także Eva Marie jest świetną modelką. Uważam ją za bardzo fotogeniczną lalkę i wciąż żałuję, że nie kupiłam ich więcej, kiedy jeszcze nie miały idiotycznych cen :/ A ponieważ z oblicza Evy Marie śmiałość i odwaga aż biją, poprosiłam ją o zapowiedzenie kolejnej nowości w mojej kolekcji 🙂 Nadchodzi wspomniany teaser!

Tak! Mam wreszcie Liccę-chan! Więcej w kolejnym wpisie albo jednym z kolejnych, zależy kiedy uda mi się znaleźć wszystko, czego do niego potrzebuję. Chciałabym porównać ją z głową Licci z Aliexpressu, a nie bardzo pamiętam, gdzie tę głowę zakopałam (pun intended 😉 ). Przy okazji posypuję własną głowę popiołem: tak, wiem, wciąż nie było obiecanego z dawien dawna posta zbiorowego o lalkach z Aliexpressu…

Mam nadzieję, że zdrowo i przyjemnie spędziliście święta! Do zobaczenia na blogach, FB i w następnym poście 🙂

Wesołych Świąt!

Kochani Czytelnicy,

z okazji świąt – bez względu na to, co obchodzicie i czy w ogóle – życzę Wam spokoju, zdrowia i odpoczynku 🙂

Dziękuję, że ciągle tu zaglądacie. Świętujcie i do zobaczenia w następnym poście 🙂

The Tonners

Kolejny miesiąc zleciał bez lalkowania. Nie planowałam tego. Mam dużo na głowie obecnie, a zabranie się za lalki ciągle jest trudne. Korzystając z tego, że siedzę w domu chora – jakkolwiek to brzmi – wyprułam z szafy 64-litrowe pudło z lalkami, a z niego Tonnerki.

Zdjęcia zrobiłam i edytowałam telefonem, korzystając z różnych dostępnych tam opcji. Jak się podobają? Na więcej dziś nie było mnie stać…

Różowo-fioletowo-jednorożcowo

UWAGA! TRIGGER WARNING! Duża ilość różu!!!

Niektórzy zapewne pamiętają, jak kupiłam Sindy w najnowszej odsłonie i jak mi z nią było nie po drodze. Już dawno jej nie mam i nie tęsknię, ale za to byłam ciekawa jej dodatkowych ciuszków – a zwłaszcza jednorożcowego kigurumi, czy jak kto woli, onesie. Okazja, by je zamówić, trafiła się niedawno, a przy okazji w szafie znajdowała się lalka kupiona już kilka miesięcy temu i jeszcze niepokazana na blogu. To wszystko, razem z ubogą scenografią, składa się na ładunek różu w dzisiejszym wpisie.

Bohaterką tegoż jest Happenin’ Hair Barbie 1998. Mold Mackie, ciałko pajacyk, ubranie nieoryginalne, ale ładnie dopasowane. Włosy są w zdumiewająco dobrym stanie, zwłaszcza że lalka kosztowała grosze na eBayu. Sprzedająca zaopatrzyła ją także w dość ciekawe buty, które wyglądają według mnie na znacznie starsze od samej lalki. Są nieco większe niż typowe barbiowe, ale też płaska stopa ma nieco inne wymagania.

Kigurumi jest odrobinę za krótkie na Barbie, ale jakościowo prezentuje się bardzo dobrze, detale są dopracowane.

Sama bym takim nie pogardziła 🙂

Jakoś tak wyszło, że wszystkie posiadane przeze mnie obecnie Mackie mają kolorowe włosy (i tylko jedna w wyniku rerootu). Happenin’ Hair i Easter Surprise są z tego samego roku, co widać dość dobrze po makijażu – tylko ES udało się schować konturówkę pod szminką 😉

Gdańsk w czerni i bieli

Wykorzystałam elementy wystroju Airbnb do czarno-białych zdjęć mojej (prawie) czarno-białej j-doll.

Zdjęcia zrobiłam oraz edytowałam komórką.

Z jakiegoś tajemniczego powodu wszystkie zdjęcia Gdańska, które zdobią mieszkanie, utrzymane były w czerni, bieli i gamie szarości, co nadało im wyjątkowo przygnębiającego tonu, zwłaszcza że część z nich zawierała zachmurzone niebo. Miasto wydawało się na nich smutne i brudne.

I to już wszystkie lalkowe zdjęcia, jakie zrobiłam na urlopie. Mało, wiem – obiecuję poprawę, także w odwiedzaniu Waszych blogów.

Miłego weekendu!

Gdańsk

Po ponad trzech latach nieobecności odwiedziłam Gdańsk i moją mamę. Zajrzałam także do lalek, które tam przechowuję i po raz pierwszy od śmierci Ewy zrobiłam kilka lalkowych zdjęć. Modelką została j-doll Sunset Boulevard.

Dzień był słoneczny, ale i wyjątkowo wietrzny, przez co lekką i delikatną lalkę trudno było dobrze ustawić.

Pobiegałam po sklepach i stoiskach z zabawkami w Gdańsku, jednak nie kupiłam żadnej lalki. Zaciekawił mnie jeden chiński klon, ale koniec końców został na półce w Auchanie. Mój stan posiadania wzrósł za to o dwa Pokemony…

Dobrze było zajrzeć do lalkowego dobytku i odkryć, że wszystko jest wciąż w dobrej kondycji. Wbrew moim obawom, nogi j-dolls prezentują się znacznie lepiej niż kończyny nieszczęsnej Dal Fiori 😉

Do zobaczenia w następnym wpisie 🙂

Ewa odeszła

To nie jest post, który naprawdę chcę napisać. Większość z Was znała Ewę tylko z bloga lub facebooka. Tak jak Wy, poznałam ją dzięki wspólnemu lalkowemu hobby. W krótkim czasie stała się moją dobrą przyjaciółką, kimś, kto zawsze miał dla mnie lody w zamrażarce i piekł mi ciasta z kruszonką, osobą, która słuchała o moich problemach i zawsze starła się coś poradzić, która odwiedzała mnie w szpitalu, przynosiła truskawki i gołąbki, a potem zmieniała mi opatrunki, jak już z niego wyszłam. Która opiekowała się moimi kotami, kiedy wyjeżdżałam, i zostawiała mi na stole bratki, bo wiedziała, że je lubię. Która przyjęła mnie pod swój dach za grosze, kiedy wyprowadziłam się od męża i która ze mną siedziała po nocy, gdy ryczałam po rozwodzie. I którą ostatni raz widziałam 3 lata temu, bo później pandemia do spółki z moją pracą uniemożliwiły mi zagraniczne podróże. I której już więcej nie zobaczę. Bez niej ani lalkowanie, ani życie nie będą już takie same.

Brahms: The Boy 2 (2020)

Ach, horrory z lalkami w roli głównej – niezależnie od obsady zwykle tak samo niesatysfakcjonujące. I taki też jest Brahms: The Boy 2. O pierwszej części filmu pisałam jakieś sześć lat temu. Wówczas nie wydawało się, że The Boy może mieć logiczną kontynuację. Być może dlatego twórcy zdecydowali się pchnąć sprawy w stronę nadnaturalną. I tak zyskaliśmy kolejny średnio strawny film o złej lalce.

Prawdopodobnie powinnam odpuścić sobie ocenianie tego filmu, bo zasnęłam na nim dwa razy. Moje zasypianie na horrorach oczywiście nie musi źle świadczyć o fabule, czasem jestem po prostu zmęczona i lula mnie już samo przyjęcie pozycji względnie horyzontalnej. W przypadku tego filmu jednak od razu widać, z czym będziemy mieć do czynienia. Zawiązanie akcji pełni rolę wprowadzenie, wszak musi wydarzyć się jakaś tragedia, która uzasadni, dlaczego rodzina wynosi się na odludzie i pozwala zatrzymać synowi lalkę wykopaną w lesie. Terapeutka też jest za! Co może pójść źle?

Źle idzie oczywiście wszystko. Lalka owszem, ściąga podejrzenia, ale głównie matki, wciąż przeżywającej traumę po wydarzeniach przedstawionych we wstępie, więc kto by tam jej słuchał. Nie trzeba geniusza, żeby się domyślić, jak to wszystko się skończy. Ponieważ kawałek filmu przespałam, nie jestem pewna, jaką rolę odegrał w tym wszystkim lokalny leśniczy, więc tu nie mogę się przyczepić, bo nie wiem, czy jest do czego 😉

Mimo że gra aktorska nie razi, horror ten to co najwyżej poprawny średniak, coś co można puścić w tle do szycia czy innych robótek. Często powtarzam, że wtórność niekoniecznie jest problemem – w końcu dlaczego nie wracać do tych samych motywów, jeśli je lubimy. Jednak w przypadku Brahmsa ta wtórność trochę już przeszkadza. To mógł być dobry film, może nawet wyjątkowy, bo budżet najwyraźniej miał spory. Cóż, może następnym razem – w obecnej sytuacji fabularnej nie ma przeszkód, by powstała część trzecia.

Wyniki rocznicowej rozdawajki

Do rozdawajki zgłosiło się osiem osób w kolejności:
1. Dłubaniny Lalkowe
2. Anka Mazovshanka
3. Szara Sowa
4. Natalia
5. Coffee
6. Elena
7. Magda
8. Kasia Zbieraczka
O tym, kto zwyciężył, zdecydował rzut kością ośmiościenną.

TADAM! Wygrała Marzenka z Dłubanin Lalkowych. Szczegóły sobie omówimy prywatnie 🙂

Dziękuję wszystkim za udział oraz gratuluję zwyciężczyni 🙂