W sobotę pojechałam do Londynu, bo dawno (miesiąc!) nie byłam i tęskność coraz mocniej wbijała zęby w tę część mojego mózgu, którą potocznie zwie się sercem 😉 Wyjątkowo pamiętałam o zabraniu ze sobą lalki, ale z braku umiejętności tło jest przeważnie rozmazane Czasem to fajne, ale nie wtedy, gdy nie o taki efekt chodzi, więc szybko straciłam zapał do lalkowych zdjęć, robionych telefonem tym razem. Ale nawet gdybym zabrała aparat, zdjęcia nie wyglądałyby inaczej – przy tak małych obiektach zawsze wychodzi rozmazane 😥
Dowód rzeczowy nr 1 – Miu na tle rozmazanej budki w tle. Bez zdjęcia z budką pobyt w Londynie się nie liczy za pobyt w Londynie 😉
Dowód rzeczowy nr 2 – platan zwieszający gałęzie nad Tamizą, niedaleko przystani Millbank. I zanim ktoś mi powie, że dziwnie ją ubrałam: w Londynie ludzie tak chodzą. Pozawijają się od góry, a nogi gołe. Ile razy trafiam na tak odzianą osobę, nie mogę się nadziwić, że naprawdę nie marznie.
Dowód rzeczowy nr 3 – rozmazany budynek Parlamentu w tle.
Dowód rzeczowy nr 4 – Parlament nierozmazany, za to Miu wygląda, jakby zaczynała znikać…
Dowód rzeczowy nr 5 – Miu poprawia flagę na szczycie budynku i też wygląda dziwnie
Dowód rzeczowy nr 6 – rozmazane London Eye w tle. I tyle.
W tym tygodniu idę na urlop, może będzie więcej czasu na ćwiczenie zdjęć. Mówię, jakbym siedmiu lat lalkowania za sobą nie miała… 😛
Miu odziana jest w czapkę z Innocent smoothie, kurtkę Barbie koniary, spódniczkę Mattel i getry na MH szyte przez Ewę oraz buty z zestawu butów dla Barbie.
Kawalek Londynu,ktory pokazujesz jest bardzo uroczy. A co do odziewku to moj syn wiecznie tak z psem wychodzi…juz mi slow brak ale on twierdzi ze mu cieplo 😉
Uwielbiam Platany u nas rosna dookola ❤
Szłam za dziewczyną okutaną w zimowy płaszcz, szalik itd. Niżej spódnica, gołe nogi i trampki…
London calling… 😉 Ja bym jeszcze dodała fotkę z Portobello Road i Anterosa z Piccadilly Circus. 🙂
Miu znakomicie wypadła w roli londyńskiej spacerowiczki. Choć mnie w takim stroju marzłyby kostki u nóg. Urlopu zazdroszczę, ja tyram jak dziki osioł, a to dopiero początek grudniowego zachrzanu.
W UK masz obowiązek iść na urlop i koniec. Podobnie jak na przerwę śniadaniową i lunchową. Jak nie, to opierdziel. Tu się inaczej żyje, ja się ciągle nie mogę nadziwić.
Rozmazane czy nie to mnie się i tak podobają Twoje fotki – widać i tak na nich wszycho i wiadomo co jest co ❤
❤ ❤ ❤ :* :* :*
Londyn jest jednym z miast które chciałabym odwiedzić. Nie ważne czy z lalkami czy bez 😀
Ja bym tam chciała mieszkać, ale na razie nie mogę. Z drugiej strony mam mniej niż godzinę pociągiem, więc w sumie nieważne, że tam nie mieszkam 🙂
Zdjęcia są takie jakie być powinny – lalka jest na pierwszym planie, a wszystko pozostałe to dla niej tło 🙂
Wiem coś o tych gorących londyńskich łydkach, mam znajomych z tamtych regionów, którzy modzie na gołe kostki hołdowali również w Polsce. Oni mrozy znosili nader dzielnie, ale mnie było jakoś tak zimniej gdy na nich patrzyłam.
Kostki gołe to sama czasem mam – pokłosie tej mody na spodnie kończące się sporo nad kostką, kiedy w sklepach nie dało się dostać innych. Ale nie wyobrażam sobie założyć na taką pogodę spódnicy, a pod spodem mieć tylko gacie – miałabym zapalenie co najmniej pęcherza w sekund pięć :O
Słodka jest!
Całe szczęście, inaczej w ogóle nie dałoby się patrzeć na te zdjęcia 😉
Fajne fotki – rozmazane, czy nie 🙂
W życiu bym nie wyszła z gołymi nogami! 🙂
Serio? Nawet w lecie?
eee, to ja taką londyńską modę uprawiam
często, jak wyskakuję na siusianie z Frodo :
on siusia a ja przestępuję z nogi na nogę 🙂
(chociaż jeśli tak się człek okrywa na koszulę
nocną to ponoć amerykański sen jest, znaczy
się – styl ameicanos – w piżamie na zakupy)
A to tradycyjny strój na nocne, gwałtowne spacery z psem 🙂
lala zawsze warta choć kilku rozmazanek i już ♥
w sumie prawda 😉
Zimno mi jak na to patrzę, nawet jeśli wiem, że to lalka… Odkąd temperatura zbliżyła się do zera, ja chodzę w śniegowcach. 😛
Zdjęcia mi się bardzo podobają. Niczego im nie brakuje jak dla mnie. 🙂 Panienka cudna. 🙂
Zawsze lubiłam śniegowce 🙂
Wspaniała sesja!
Dzięki :*