Miniony weekend spędziłam po drugiej strony wyspy, w Weston-super-Mare. Pogoda w miarę dopisała, mimo pętających się po obejściu resztek huraganu Lorenzo. Ponieważ jechałam odwiedzić znajomego, z którym łączy mnie zamiłowanie do horrorów, wzięłam ze sobą Posey, jedną z Living Dead Dolls. Przy okazji odkryłam, że gdzieś wcięło różę, którą rzeczona miała w dłoni. Urok częstych przeprowadzek…
Szczątkowa ruchomość tych lalek nie pozwala na stworzenie oszałamiających efektów, jednak Posey wyjątkowo dobrze odnalazła się na tle odpływu. Nawiasem mówiąc, pierwszy raz mogłam obserwować cofającą się wodę oraz pochodzić po dnie, kiedy była daleko.
Jestem zadowolona ze zdjęć. Nawet nie musiałam się starać, klimat miejsca zadbał o efekt za mnie – trochę gotycko, trochę tęsknie, trochę lovecraftowsko, a trochę jak z Poego. Powiedzmy, że jakoś tak:
Nikt nie wiedział, skąd przyszła. Powiadano, że pewnego pochmurnego ranka wyłoniła się z morza i tak już zostało. Ludzie unikali jej, kiedy błąkała się po trawiastych wzgórzach, z niewidzącymi oczyma utkwionymi gdzieś w dali. Bali się jej. Mówili, że jej obecność zwiastuje nieszczęście.
A ona, nieświadoma nieprzychylnych spojrzeń, szła przed siebie, czasem wyciągając ręce, jakby próbowała coś schwytać. Albo kogoś.
Czasem siadała na przybrzeżnych skałach, patrząc, jak odchodzi morze. Błąkała się później między osieroconymi kamieniami i kępami obnażonych wodorostów, ani razu się nie potykając, co zdarzało się każdemu, który próbował odkryć sekrety morskiego dna. Wiatr czesał jej długie, jasne włosy – tylko taki dotyk znała.
W końcu odeszła, skąd przyszła. Zniknęła tak samo, jak się pojawiła. Tych, którzy poszli za nią, można odwiedzać na cmentarzu. Mogiły, w jakie ich złożono, porastają kryształami morskiej soli.
Koniec. Bez bomby 😉
Jak miło zobaczyć któregoś z Twoich umarlaków! Posey ma piękne włosy. Podoba mi się jej mroczna, ale i trochę smutna historia. Zdjęcia wyszły znakomicie, a Posey świetnie odnalazła się w tej scenerii.
Trudno mi powiedzieć, czemu wzięłam akurat ją. Przed samym wyjściem na pociąg zajrzałam do pudła z nieboszczkami i jakoś tak wyszło 🙂
No nareszcie. Nie wiesz jak się za tym stęskniłam. Naszedł mnie głupi pomysł, żeby zrobić sobie którąś w tym klimacie. Ale zaraz mi przeszło, bo M by mnie chyba z domu wywalił. Mówi, że nie lubi jak tyle oczu się na niego gapi, to co by powiedział na takie niewidzące? Plenery wprost wymarzone dla takiej lalki. Zwłaszcza ten odpływ, zabrakło mi tylko krabów. Tak sobie myślę, że powinny być podczas odpływu. No ale ja to tylko w TV widziałam odpływ 😉 Pozdrowionka i prośba o jeszcze. 🙂
Ojej, jak miło czytać takie słowa ❤ Bardzo chętnie znów pojadę do Weston, podobnie jak wyciągnę więcej umarłych z pudła 🙂
Foty na pustej plaży rewelacyjne! Taki klimat zdecydowanie pasuje do umarlaczki. 🙂 Różowe kwiatki już nie. Ale widok z góry piękny – ta zielona trawka i odległe budowle, cudnie to wyszło. Też bym sobie gdzieś pochodziła w plenerze, ale akurat jestem chora i sama robię za zdechlaczkę-umarlaczkę. 😉
Współczuję choroby! Wiesz, nawet umarłym wolno marzyć o różowych kwiatkach 😉
Mocno klimatyczna ale ja takie najbardziej lubie ❤ Super sesja na cmentarzu ❤
Starałam się 🙂
Wyciągnij więcej umarlaków z pudła! Uwielbiam! Choć sama poprzestałam na jednej niepełnej serii. Nieboszczyki są cool choć takie mało ruchate 🙂 w sumie jak to nieboszczyki 🙂
No w sumie masz rację, że im pasuje 😀
Plenerki są super 😀
Owszem, nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu 😀
Dreszcz mnie przechodzi za każdym razem, gdy patrzę na te Twoje laleczki… 😉
A już ta sesja, zwłaszcza zdjęcia z plaży, jest po prostu genialna. Taki klimat, że człowiek ma ochotę co rusz zerknąć przez ramię, czy przypadkiem ta buźka się zaraz nie pokaże gdzieś znienacka… 😉
Dzięki wielkie 🙂 Posey śpi w szafie w tej chwili, więc jak już, będzie to inna buźka 😉
Jestem zachwycona! Horrory uwielbiam, więc takie klimaty i takie sesje doskonale trafiają w mój gust. Poproszę o więcej i więcej….
Super! Wreszcie ktoś, kto lubi horrory! 😀
Te laleczki są świetne. Marzy mi się od dawna taki umarlak 🙂
Polecam 🙂